Zanim wprowadziła się Ona, długo myślałam, że te wszystkie historie o Ukraińcach są mocno przekolorowane. Nie bądźmy ksenofobami, przyjechała z daleka, za chlebem.. Zupełnie jak Nasi na zachodzie. Przyjęłyśmy wraz z Ewą nową współlokatorkę z Ukrainy, grzeczną i cichą myszkę – wydawałoby się. Kompletnie nieświadome tego, co miało nas czekać. Zaczęło się niewinnie – od nie spuszczania wody w toalecie (argumentowała to tym, że nie chciała nas budzić w nocy), po pozostawianie cuchnących śmieci w samym progu drzwi wejściowych (często na cały weekend), na oszczędzaniu wszystkiego do szpiku kości i rozcieńczaniu środków czystości i wszelkiej maści płynów kończąc. Płyn do naczyń używany kończy się, jeśli ktoś spędza w kuchni dużo czasu to kończy się nawet sprawnie. Oczywistym jest, że jak się (s)kończy to należy kupić nowy, ale nie.. Lepiej nalać do niego wody. Raz, drugi.. dwudziesty? I zamiast płynu ubywać, jej płynu przybywało. I tak z czasem stał się on płynem homeopatycznym, bo pł
Blog o przygodach ze współlokatorami.