Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2018

Prysznicowe story.

Może nie tyle, co historia o współlokatorach z akademika, ale o sąsiadach, z którymi dzielę "łącznik", czyli mały korytarzyk z ubikacją i prysznicem. Łącznie są 4 pokoje do jednej łazienki i każdy ma 1 tydzień w miesiącu na sprzątnięcie. Taka niepisana reguła w akademiku, dodatkowo o fakcie przypomina kartka wywieszona na drzwiach. Oni mieszkają po jednej stronie + inny pokój z sąsiadami (których już nie ma), ja po drugiej wraz z innym pokojem.  Zaczęło się naprawdę niedawno, bo dopiero co tu zamieszkali, ale już zdążyli zasłużyć sobie na miano chujowych. Któregoś wieczoru ktoś bardzo głośno gadał- tak głośno, że przechodziło to przez jego drzwi od pokoju, jego drzwi od łącznika i parę takich samych moich drzwi. Normalna sprawa, rzadko się zdarzała, najczęściej tylko w trakcie imprez. Słyszę kobiecy głos, który krzyczy do "Misia", a właściwie piszczy. No ok, to nie koniec świata. Podeszłam zapukać i się przywitać, ale nie otworzono mi drzwi. Przez kilka kolejnych

Współlokator gracz.

Mieszkam w akademiku. Miałem wielu współlokatorów, ale ten na którego trafilem w tym roku po prostu przechodzi samego siebie.  Całe dnie przesiaduje grając w gry i wydzierając się do swoich wirtualnych kumpli, a jeśli tego nie robi to slucha muzyki na poziomie o wiele za wysokim, nie wiem czy nie ma problemów ze słuchem, ale głośność jest porównywalna do startu odrzutowca.  Najlepsze, że w sesji robi to samo, co z tego z tego że inni mają naukę - ma to w głębokim poważaniu. Jego jedyny ruch to do łazienki i spowrotem. Z pokoju wychodzi moze raz na tydzień, czasami rzadziej. Nawet jak miał zajecia to często po prostu nie chciało mu się wyjsc - nawet dla własnej przyjemności.  Dwa razy w tygodniu wpadają do niego kumple i razem piją piwo (mój współlokator jest w tym mistrzem - jego rekord to 14 piw w ciągu 5 godzin) i oczywiście nie zgadniecie co robią poza tym - tak grają, sluchaja muzyki i drą japy.  Pewnego razu przyszła do nich Ukrainka mieszka 2 pokoje dalej, myśleli

Życie z "Brudasami".

Miałam współlokatorów- parę, którą roboczo nazywałam "Brudasami", ponieważ paskudzili wszędzie, nie spuszczali wody, nie zmywali naczyń, palili papierochy w domu i całymi dniami gnili w zaśmierdziałym łóżku, które jednocześnie było magazynem talerzy z zaschniętym brudem, i uciekali gdzie pieprz rośnie jak próbowałam powiedzieć im cześć. Ogólnie udawali że mnie nie widzą, a jak już przypadkiem zobaczyli to szybko czmychali do swojego królestwa brudu. Któregoś dnia wróciłam po długim weekendzie z domu i ze zdumnieniem odkryłam, że w mieszkanie jest posprzątane. Może posprzątane to za duże słowo, ale przynajmniej nie było stajennego smrodu i brudu. Zastanawiałam się czym sprzątali, (bo nie mieli środków czystości), aż odkryłam że zrobili to moim płynem do mycia naczyń, a pucować musieli nieźle bo zeszło im prawie pół litra  Następnego dnia niepostrzeżenie się wyprowadzili, nawet nie wiedziałam kiedy, a zorientowałam się tyko po tym że ich zgniłe jedzenie zniknęło z lodówki i