Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2018

Współlokatorzy z Ukrainy.

Wynajmowałam pokój-klitkę 9 metrów za 900 zł. Ogrzewanie gazowe, więc wiecznie zimno no i człowiek bał się sam nastawić grzejnik na większą moc bo włąściciel (wielki programista i podróżnik..) doliczyłby więcej do rachunku...Byłam pierwszą lokatorką, oprócz moich 9 metrów były dwa pokoje dwuosobowe, te akurat miały rozsądne rozmiary (ba, jeden był z balkonem) i były chyba o 200 zł tańsze.  Przez tydzień miałam niemal jak w raju- sama na chacie, zimno ale spokojnie i cicho. Wyjechałam na tydzień do domu, gdy wróciłam po mieszkaniu kręciło się troje Ukraińców. Po czterdziestce. Pracownicy budowlani.. To nic że właściciel sam dal słowo że poszuka ludzi w podobnym do mnie wieku ( przed trzydziestką, pracowałam wtedy w księgarni ale szukałam pracy biurowej). Ważne że hajs się zgadza, a to że ja się będę niefajnie czuć, a co tam.  Ukraińcy byli zresztą strasznie uciążliwi, bo od 6 rano do północy potrafili siedzieć w kuchni na zmiany. Dwóch miało pracę na rano, budzili całe mieszkani

Lokator menel.

Opiszę współlokatora, o którym jeszcze nie było.  Otóż mam dalszą krewną, samodzielna, acz chora psychicznie. Schizofreniczka ogólnie. Krewna ta pomieszkuje w naszym wspólnym domu, tj. obie jesteśmy właścicielkami, ja tam jednak nie mieszkam.  Pewnego razu rzeczona krewna "przygarnęła" współlokatora - dość obleśnego menela, który wyczaił interes i owinął sobie chorą kobietę wokół palca. I, uwaga, ch**a pozbyć się przez bite cztery lata nie dało, jak się wprowadził, tak siedział, mimo okradania mojej krewnej, pijactwa, braku płatności jakiegokolwiek czynszu czy rachunków. Policja, sąd - nie pomogą, bo nie ma gdzie iść, a ponadto krewna się zgadza, problemu nie ma.  Oto, co pan menel zdołał zrobić z domem:  - wywalić całą instalację grzewczą, bo mu się zachciało grzebać  - zrobić wielką dziurę w dachu, przez którą kapała woda do pokoju i kuchni, normalnie trzeba było podstawiać miski, oczywiście grzyb i pleśń w pakiecie  -  burdel nie do opisania, naznoszone bu

Nauczyciele hiszpańskiego.

Postanowiłam opisać cudowną historię za czasów moich studiów.  Gdzieś około października ja i pozostała trójka współlokatorów dostaliśmy smsa od właściciela mieszkania "Wprowadzi się do was niedługo A". Jeden ze współlokatorów powiedział, że zna A. i jest spoko - błąd, nie mów tak nigdy, jeśli wcześniej z danym osobnikiem nie mieszkałeś. Wszyscy uradowani, że trafiła się normalna osoba, czekamy na przybycie.  Nikt się jednak nie spodziewał, że wraz z A. do mieszkania wjedzie włosowe tornado, imprezy bez zapowiedzi i kłamstwo z awanturami. Nasza nowa koleżanka postanowiła głośno opić swoje wprowadzenie się, jeden raz, drugi. W trakcie imprezy parę osób miało dużo nauki, a następnego dnia kolosy, więc w trakcie imprez (około 1-2 w nocy) została poproszona o uciszenie się, co nie skutkowało.  Jej stałym kursem był jedynie korytarz, a jedynym dowodem na to, że nadal z nami mieszka były wszechobecne kłębki włosów, pralka, podłoga, prysznic, zlew, kibel, można było też z

Nietypowa sytuacja mieszkaniowa.

Mieliście takiego współlokatora, który pomimo najpierw próśb, potem upomnień i chamskich sugestii nie stosuje się do wspólnych warunków? Historia jest trochę skomplikowana. U moich rodziców, z którymi ciągle mieszkam, pokój wynajmuje - uwaga - była dziewczyna mojego brata z ich 1,5-rocznym dzieckiem. Rozeszli się, brat się wyprowadził, a wrzód został. Ogólnie jest tak, że za spory, umeblowany pokój z wielkim telewizorem, z jedzeniem, z prądem, ze środkami higieny i innymi przyjemnościami płaci jakieś 800. Za siebie i dziecko.  Dodajmy, że ma jeszcze kota, którego głównie moi rodzice utrzymują. To co teraz opiszę będzie się wielu z wam wydawać błahe, ale gdybyście żyli z tym na co dzień, zrozumielibyście o czym mówię. Zaczyna się od drobnych kwestii, typu nie ściąganie butów w miejscu do tego wyznaczonym. Wszyscy mogą, ona nie. Nie pomogło przestawianie butów, dobrze widoczna kartka ze strzałką. Pytacie, w czym problem? W tym, że wnosi piasek do mieszkania, a sprzątać nie lub

Śmieciowy problem w mieszkaniu.

Od około roku w jednym z 3 pokoi mieszka ze mną para. I odkąd się wprowadzili są problemy ze sprzątaniem. Najpierw dotyczyło to łazienki.. wspollokator nie pilnował dyżurów więc oni też na swoim nie sprzatali i tak, sprzątanie było tylko raz na trzy tygodnie na moim dyżurze. Nerwy mi puściły, poruszyłam ten temat, jakoś to się teraz kręci. Pozostał problem z koszem.  Ja obiady jem w pracy, w domu tylko śniadania A do tego mam dodatkowy kosz w pokoju więc w kuchni śmieci produkuje sporadycznie. Drugi wspollokator wraca na noc, chyba też nie gotuje (mijamy sie). A oni okupuja kuchnie całymi popołudniami. Najpierw jedno gotuje obiad, później drugie. Wszystkie ich śmieci trafiają pod zlew.. I tam leżą bo łaskawi państwo chyba szukają sprzataczy. Kosz jest notorycznie przepełniony, dorzucają dopóki nie zacznie spadać i czekają aż ktoś inny to wyniesie. Ja wynoszę sporadycznie i czasem nawet bym wyniosła gdyby w porę wymienili worek. Nie mam zamiaru grzebać w ich śmieciach żeby worek wyją

Jak można tak długo wstawać xD

Jestem osobą, która ma czasem problemy ze snem, głównie z zasypianiem, ale czasem zdarza się, że się wybudzam co 2-3 godziny i znów muszę toczyć wewnętrzną walkę, żeby zasnąć. Gdy nie ma stresu - w weekendy, święta, wakacje, ferie śpię normalnie. Ale np. w sesji jest juz trochę gorzej, a ściany w mieszkaniu są niestety na tyle cienkie, że słychać jak ktoś rozmawia przez telefon czy ogląda film nawet stosunkowo cicho.  Moja współlokatorka jednak jest na ogół spokojną, uporządkowaną osobą. Wieczorami naprawdę nic na ogół mi nie przeszkadza. Jest natomiast jedno "ale". Wystarczy że się przebudzę w okolicach 4 w nocy i nie pozostaje mi wtedy nic innego, jak wsłuchiwać się w kolejne to budziki przez ponad godzinę. 4:00 - budzik 4:05 - budzik 4:10 - budzik 4:15 - budzik 4:20 - budzik 4:25 - budzik 4:30 - budzik 4:35 - budzik 4:40 - budzik 4:45 - budzik 4:50 - budzik 4:55 - budzik 5:00 - budzik 5:05 - budzik 5:10 - budzik 5:15 - budzik 5:20 - budzik 5:25 - budzik 5:30 - budzik Wsp

Śmierdzący problem ze współlokatorką.

Mieszkam w akademiku piąty rok. Miałam już wiele współlokatorek, ale wszystkie były ok, z każdą można było się dogadać. Ale się skończyło... Wprowadziła się do mnie Martynka. Gdy tylko ujrzałam jej oblicze, czułam, że to będzie ciężka próba. No i jest.  Razem z Martynka zamieszkał w naszym pokoju SMRÓD. Martynka jebie papierosami tak, że ciężko to wytrzymać. Po drugim wspólnie spędzonym dniu pokój tak prześmierdł, że rano, gdy się budziłam, nadal czułam drażniący nozdrza odór. Porozmawiałam z Martynką, żeby przestała palić w palarni, żeby wychodziła na zewnątrz, to jej ciuchy i włosy nie będą tak jebać i może da się to znieść. A ona odpowiedziała tylko, że na zewnątrz jest zimno…Czasem zdarzy jej się zmienić odzienie, gdy idzie do palarni. Śmierdzi co prawda już mniej ale jednak nadal....  Nie wiem co z tą dziewczyną nie tak... Mieszkałam już z palącymi dziewczynami i nie śmierdziały. A ona?! Nawet gdy coś smaży w kuchni to tak tam potem śmierdzi jakimś tłuszczem, że trudno tam

Nigdy nie jest idealnie.

Jakiś czas temu sytuacja życiowa zmusiła mnie do szybkiego znalezienia czegoś taniego. Znajomy polecił pokój w przyziemiu domu jednorodzinnego. Właścicielami byli całkiem rzeźcy staruszkowie-małżeństwo. Cena była naprawdę super, do tego można korzystać z ogrodu. Warunki trochę słabe ale na chwilę to można przeżyć.  Szkoda, ze znajomy mnie nie uprzedził, ze mieszka tam również koleś po 60-ce. Niby nic dziwnego, różnie się ludziom w życiu układa. Gdy tylko mnie zobaczył wpadł w jakiś szał. Poleciał do właściciela, zrobił mu awanturę ze on nie będzie z babą mieszkał itp. Zdziwił mnie spokój dziadka ale nic to. Najlepsze dopiero miało nadejść. Cały czas dzwonił do swojej "kobiety"(o każdej porze), wyzywał ja od dziwek, kurew, szmat. Po czym kazał jej przyjść, ona przychodziła, jedli razem obiady, bzykali się(nasze łóżka dzieliła ściana, więc WSZYSTKO słyszałam bardzo dobrze) , kłócili sie i ona wracała do siebie. Raz nawet jakaś szarpanina była między nimi.  Koleś zajmował

Może jej chłopak to wszystko nadzorował?

Kiedyś mieszkałam z dziewczyna, białe włosy, cycki i dupa na wierzchu oczywiście wszystko spalone na solarium, ale wydawała sie w porządku do czasu jej miłości... mieszkaliśmy w 3 pokojowym mieszkaniu, każda miała swój pokój + salon z aneksem.  Jak przychodził do niej chłopak to sie rżnęli wszędzie, ale najczęściej w salonie do którego nie było drzwi wiec wyjście na siku kiedy oni akurat "uprawiali miłość" było dość krępujące, ale No ok można było przeżyć. Hitem jednak jest to, ze laska obrobila w chacie 4 kolesi w ciągu 24h jednego po drugim, a jej facet miał mnie za najgorsza dziwkę bo, poznał mojego faceta, z którym sie rozstałam i po jakimś czasie pojawił sie inny.  Kaucje za mieszkanie płaciłam ja w większej części której przy wyprowadzce mi nie chciała oddać a to było 3 tys złotych !!  Dodam tylko, ze jak wracałam kiedyś do mieszkania to spotkałam sąsiada z góry, który rozwalił mnie na części bo zapytal "Ty mieszkasz z taka blondynka, ona jest prostytutk

Kilka ciekawych zachowań współlokatorów.

Chętnie opiszę niektóre zachowania moich współlokatorów, które aktualnie pamiętam. 1. Robienie sobie herbaty w małym akwarium (kuli) dla rybki, gdy już wszystkie szklanki i kubki były brudne. 2. Gdy już kolega zabrał się do zmywania to suszył naczynia suszarką do włosów na stojaku, bo się nie mieściły wszystkie. 3. Gdy byłam oglądać mieszkanie coś strasznie śmierdziało, nie było wtedy lokatorów na miejscu, a właściciel upierał się, że to na pewno z szafy, bo jest stara, zbutwiała i wymaga wietrzenia (dziwię się, że po czymś takim w ogóle tam zamieszkałam, ale pierwszy rok i ostatni tydzień września robią swoje) w każdym razie okazało się, że jak przyjechałam z rzeczami (w nich mnóstwo środków chemicznych w celu walki z szafą) to zapach znikł - wcześniej śmierdział bigos, który kolega zostawił na 2 tygodnie na kuchence. 4. W kuchni:   - 2 lodówki - jedna na jedzenie, druga specjalna na alkohol z szybką i podświetleniem ultrafioletowym wyniesiona z klubu - za ścianą miałam

Lokatorka z wymaganiami.

Wynajmuje ludziom mieszkanie. Duże. Pieciopokojowe. razem z meżem -żeby nie bylo. Sami przeprowadzilismy się do domku (nie, żeby z mieszkaniem było coś nie tak). Nowe budownictwo. W przypływie troski, empatii dla studentów, u których cieżko z kasą (sama byłam studenciakiem).i wszystkich głupich, ludzkich emocji zostawiłam im w pełni zaopatrzony kantorek- wszelkie płyny: do okien, do kurzy, nawet do naczyń (!). Ścierki do podłogi, końcówki do mopa, wiadra itp - wszak ja tego nie potrzebowałam już, bo albo nie pasowało do wystroju (tak, powalone :D), albo zwyczajnie nabyliśmy nowe do sprzątań poremontowaych w domu. Nieważne. Zostawiliśmy równiez worki + odkurzacz. No bo chciałam, żeby mieszkanie było sprzątane, a niewielu studentów stać by, ot tak, kupić odkurzacz. A kurz to zmora każdego lokum. I o te nieszczęsne worki w dużej mierze poszło. W mieszkaniu zamieszkało 6 osób+ jedna co drugi weekend. Studenci. Niby ogarnięci. Wsród nich znalazła się ONA. Po miesiącu od jej przeprowadzki do