Miałam współlokatorów- parę, którą roboczo nazywałam "Brudasami", ponieważ paskudzili wszędzie, nie spuszczali wody, nie zmywali naczyń, palili papierochy w domu i całymi dniami gnili w zaśmierdziałym łóżku, które jednocześnie było magazynem talerzy z zaschniętym brudem, i uciekali gdzie pieprz rośnie jak próbowałam powiedzieć im cześć. Ogólnie udawali że mnie nie widzą, a jak już przypadkiem zobaczyli to szybko czmychali do swojego królestwa brudu.
Któregoś dnia wróciłam po długim weekendzie z domu i ze zdumnieniem odkryłam, że w mieszkanie jest posprzątane. Może posprzątane to za duże słowo, ale przynajmniej nie było stajennego smrodu i brudu. Zastanawiałam się czym sprzątali, (bo nie mieli środków czystości), aż odkryłam że zrobili to moim płynem do mycia naczyń, a pucować musieli nieźle bo zeszło im prawie pół litra
Następnego dnia niepostrzeżenie się wyprowadzili, nawet nie wiedziałam kiedy, a zorientowałam się tyko po tym że ich zgniłe jedzenie zniknęło z lodówki i pozostał po nim tylko smród.
Któregoś dnia wróciłam po długim weekendzie z domu i ze zdumnieniem odkryłam, że w mieszkanie jest posprzątane. Może posprzątane to za duże słowo, ale przynajmniej nie było stajennego smrodu i brudu. Zastanawiałam się czym sprzątali, (bo nie mieli środków czystości), aż odkryłam że zrobili to moim płynem do mycia naczyń, a pucować musieli nieźle bo zeszło im prawie pół litra
Następnego dnia niepostrzeżenie się wyprowadzili, nawet nie wiedziałam kiedy, a zorientowałam się tyko po tym że ich zgniłe jedzenie zniknęło z lodówki i pozostał po nim tylko smród.
Komentarze
Prześlij komentarz