Mieszkam w akademiku. Miałem wielu współlokatorów, ale ten na którego trafilem w tym roku po prostu przechodzi samego siebie.
Całe dnie przesiaduje grając w gry i wydzierając się do swoich wirtualnych kumpli, a jeśli tego nie robi to slucha muzyki na poziomie o wiele za wysokim, nie wiem czy nie ma problemów ze słuchem, ale głośność jest porównywalna do startu odrzutowca.
Najlepsze, że w sesji robi to samo, co z tego z tego że inni mają naukę - ma to w głębokim poważaniu. Jego jedyny ruch to do łazienki i spowrotem. Z pokoju wychodzi moze raz na tydzień, czasami rzadziej. Nawet jak miał zajecia to często po prostu nie chciało mu się wyjsc - nawet dla własnej przyjemności.
Dwa razy w tygodniu wpadają do niego kumple i razem piją piwo (mój współlokator jest w tym mistrzem - jego rekord to 14 piw w ciągu 5 godzin) i oczywiście nie zgadniecie co robią poza tym - tak grają, sluchaja muzyki i drą japy.
Pewnego razu przyszła do nich Ukrainka mieszka 2 pokoje dalej, myśleli że chcę ich uciszyć - było już sporo skarg, ale nie przyszła żeby do nich dołączyć. Po około 2 tygodniach zaczęła chodzić z moim współlokatorem i zadomowiła się na tyle że zamieszkała razem z nami, przychodzi sobie kiedy jej odpowiada bez pukania i czuję się jak u siebie, co z tego że jestem w pokoju, nie przeszkadza jej to w tym żeby się u nas umyć albo grzebać w lodówce.
Jej głównym zajęciem jest patrzenie jak mój współlokator gra i potrafią tak przesiedzieć całe dnie - on gra, ona siedzi obok i się przygląda. Do tego ciągle jarają fajki i wszystko w pokoju je**ie, bo przecież tak ciężko ruszyć dupę i wyjść.
Na szczęście w ciągu kilku dni się wyprowadzam, ale współczuję komuś kto na niego trafi.
Nadesłane na: Ch*jowi Współlokatorzy
Poprawna polszczyzna bardzo ułatwia odbiór takich historii. Polecam się zaznajomić i stosować.
OdpowiedzUsuń