Przejdź do głównej zawartości

Kiedy zaczną Ci znikać rzeczy to czas żeby się wyprowadzić.

Pierwszy rok studiów, znalazłam stancję i wyprowadziłam się z akademika. W centrum, 15 minut spacerkiem od uczelni, cudo. Miałam duży pokój z balkonem, co jest ważne dla historii.

Mieszkałam z dziewczyną, do której miał na weekendy przyjeżdżać chłopak. Okazało się, że zjawiał się już w środy i wyjeżdżał w niedziele. On straszny buc, kiedy moja mama przyjechała w odwiedziny, mamrotał pod nosem 'ale paniusia'. Współlokatorka również nie była zbyt milutka. Nie robiłam imprez, ale zostałam skrzyczana i nazwana wariatką za to, że znajomi wyszli ode mnie w piątek o 22.07 i jak to można w ogóle tak jej nie szanować, ona w sobotę do pracy na dwunastą i musi się wyspać. Kłótnie o 3 w nocy z jej facetem i późniejsze głośne i jękliwe godzenie się jakoś nie przeszkadzały jej w spaniu. Mi za to przeszkadzały.

W moim pokoju strasznie śmierdziało fajkami. Sama paliłam, ale jakieś 4 razy dziennie na balkonie i potem wietrzyłam. Przyłapałam jej bucowatego faceta na paleniu w moim pokoju.

Podkradała jedzenie. Kiedy zdecydowałam się wyprowadzić? Kiedy zaczęło mi ubywać garderoby - nie mogłam znaleźć ulubionej bluzki, fajnej apaszki i... stringów, takich drogich i koronkowych. Wkurzyłam się, powiedziałam kumpeli 'jesteś mi świadkiem, wchodzę do jej pokoju'. Co się okazało, wszystkie te rzeczy były ukryte w szafie jej 'misia'. Nie wiem, czy to on miał fetysz kobiecych ciuszków, czy ona była nałogową złodziejką, ale powiedziałam jej basta. Wytrzymałam tam dwa miesiące.

Odpłaciłam się pięknym za nadobne. Jak już byłam wyprowadzona do innej stancji i miałam ostatni dzień 'mieszkania' na starej, po uprzedzeniu właścicielki i sąsiadów, zrobiłam imprezę. Głośne melo z muzyką. Do 22.00. Ale uwierzcie mi, nie wiem, jak wytrzymała od 19, bo było naprawdę głośno.

Nadesłane na: https://www.facebook.com/ch.wspollokatorzy/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut