Przejdź do głównej zawartości

Super pokój w samym centrum miasta w kamienicy!

Pewnie historia mojego życia ze współlokatorami wyda się fejkiem ale uwierzcie mi, sama bym chciała wierzyć ze to tylko zły sen.

Pochodzę z wiochy i zachciało mi się życia w mieście i zrobienia sobie studium. Tak Wiec po długich poszukiwaniach idealnego lokum trafiłam na super pokój w samym centrum miasta w kamienicy. Pokój wielkości niejednej kawalerki , pinć stów za osobę więc żyć nie umierać . Pokój był dwuosobowy więc znalazłam współlokatorkę która studiowała na ASP( bez urazy dla ludzi z ASP).
Właściciel gitara na oko ze 4 lata starszy ode mnie , bezproblemowy ziomek. W momencie kiedy się wprowadziłam mieszkałam ja , pato parka i moj Pieseł. Kim był piesel? A no to była moja współlokatorka bo jak się okazało Jej chłopak lubił przebierać ją za pieska i wsadzać ogonek w czokooko. Ale Pieseł był niczym przy tym co się tam odpierdalalo przez cały mój pobyt w owym mieszkaniu. Pato parka lubiła sobie chasac nago po mieszkanku i baraszkować na pełny regulator. Pieselkowi się to podobało, mi niekoniecznie. Po paru dniach wprowadził się koper i dżigit czyli jedyny ogarnięty gatunek na całej planecie żyjących tam już ameb. Pato parka nie płaciła za czynsz od paru miechow No i wylecieli więc odetchnęliśmy z ulgą. Tak nam się przynajmniej wydawało. Pieseła pochłonęła praca z ASP całkowicie Wiec cały dzień jak za karę słuchałam muzyki klasycznej i opowieści dziwnej treści o jej życiu erotycznym. Ponadto zamówiła sobie podwójnego wielkiego gumowego kutasa na którym ćwiczyła głębokie gardło bo więcej już nie chciała zrzygac się na swojego chłopaka przy głębokim blowjobie. OK miała hobby szanowałam ufałam. 

Tak sobie słodko żyliśmy przez dwa miesiące , w międzyczasie zaczęłam chyba chorować na jakieś porażenie umysłowe czy coś. Pewnego dnia dotarła do nas informacja, ze do wolnego pokoju wprowadza się niejaki Pan A czyli jak pierwsze imię tak reszta pseudonimu czyli Pan Alkoholik. Pan A na początku wydawał się tylko burakiem który to wie wszystko i ma wszysyko. Ale git, pomyślałam sobie ze to lepsze niż widzieć codziennie patoparkę nago na blacie gdzie ja robiłam sobie pyszne kanapeczki. Pan A nadużywał alkoholu gorzej niż jeden z Was w weekend majowy, tyle ze on ta majówkę miał codziennie. Jeśli nie walnął sobie browarka i małpeczki w dużych ilościach codziennie to bałam się ze go tak wytrzęsie, że biedny skończy na SORZE. Ale póki nam nie robił problemów było OK. Na krótko bo jebankutki włączył sobie na fulla pralkę która nie była dokładnie podłączona i takim sposobem zalał pół chałupy a którejś cudownej czapy zachciało mu się isc na balecik Wiec na pełnej wyjebal mi drzwi z buta do pokoju zachęcając mnie na pójście wraz z nim. Opary które wydychal i gromadził w swoim pokoju były na tyle mocne , ze wchodząc na chwile do jego pokoju wychodziłam Najebana jak po dobrej wizie. Pan A szukając nowych wrażeń zaczął sobie przypalac to i owo, zaczął być natrętny i nie pamietam jakim sposobem ale wyjebal z chaty w podskokach. Oczywiście przez ten cały czas wychodkwank nieznane wcześniej gatunki roślin w naszym zlewie ale to jest na porządku dziennym mieszkając z brudasami Wiec Izi. 

Piesel poruszony nocnymi rozjebundami i roślinami w kuchni postanowił przeprowadzić się do starszego Pana u którego będzie mogła spełniać się artystycznie. Wtedy wiedziałam ze w końcu zasnę w spokoju nim jej wielki gumowy fiut zagości w moich skromnych progach którejś cudownej nocy. Koper mój ultra ziomek zamieszkał w pokoju ze mną a w pokoju Koperka zamieszkał rudy , otyły 30 paro latek chodzący w garniaku z PRLu i cierpiący na jakaś niewydolność chuj wie czego bo za każdym razem zanim wszedł na nasze 4 piętro musiałam biec do niego po schodach z tlenem bo by tam zszedł z tego świata. Dyszał jak pedofil w smyku, przysięgam. Odżywiał się wyłącznie pierożkami z auchan, parówami na kg a jego napój bogów to tylko pepsi LIGHT bo jak sam wspomniał czas na dietę hehe. Ostatni wolny pokój zajął M. który na wstępie wprowadził się na kilkudniowej bombie. Wtedy pogodziliśmy się z tym ze pokój nr3 jest pokojem przeklętym i lepiej nie przekraczać tamtych progów by nie spadła na nas jakaś klatwa aura baraura czy coś w tym stylu. 

Roślinki rosły w dobre , dom w końcu przestał Jebac izbą wytrzeźwień, M chodził na studia w stanie dopuszczalnym a Rudy dalej dyszał , mimo wszystko w domu na pare dni zapanował spokój.
Po kilku dniowym urlopie od tego burdelu wróciłam na naszą posiadłość by zastać zasrane zaslony w łazience. Wtedy zapaliła mi się lampka ze ktoś tu ma śmierdzący problem. Długo nie musiałam węszyć... koper jak co dzień rano mył swoje jedwabne włoski pod prysznicem delektując się zapachem szamponu by nagle jego oczom ukazało się wielkie G**WO wypływające z prysznica. Rozumiecie to?! Ktoś a mianowicie MR.rudy sral sobie pod prysznicem w dobre. A co tam od razu się dupka umyje i po sprawie. Żyjąc w niewiedzy dużo czasu wszyscy sobie podspiewywalismy pod prysznicem myjąc ciałka truskawkowym mydełkiem po to by w ścieku pływały sobie wesołe batony. Ale jak to zawsze się mówi wszystkie burdy wypłyną na wierzch i to dosłownie . Rozwiązałam swoją zagadkę zasranych zasłon które były nie do naprawienia i zorganizowaliśmy spotkanko by pogadać o kupię i innych sprawach. Mimo ze wiedzieliśmy ze to rudy to nie mówiliśmy wprost do kogo to kierujemy. Wszyscy domownicy zainwestowali w domestosy ultra i klapki basenowe. Mówię wam to był wybieg mody kiedy każdy szedł się kapać z domestosem i całym zapasem środków żrących. Żyjąc dalej w sielance M. Wraz ze swoim ziomkiem zaczęli robić w pokoju takie wixy, ze wszyscy myśleliśmy ze właśnie dzieją się tam imprezy na pare osób. Centralnie nie wiedziałam ze można robić taka imprezę we dwójkę. Co noc czułam się jakby właśnie tam odbywała się jakaś osiemnastka na bogato albo wesele na 200 osób. 

Któregoś razu w środku nocy obudziło mnie przeraźliwe darcie ryja że " ałaaaa kurwaaaa szmaaatyyy wypierdalaaaac". Mówię co jest kurwa?! To na pewno nie M. Ani żaden z moich uszanowanych mieszkancow. Biją kogoś w domu czy co. Chwila ciszy i powtórka. Mówię no nie będzie jakiś kutas darł ryja w nocy i mnie budził kiedy ja wyjątkowo muszę rano wstać. Darcie ryja obudziło także kopera, dżigita i rudego. Szybka zbiórka w korytarzu i próbujemy wbić do przeklętego pokoju. Przeklęty pokój zabarykadowany , kutas drze ryja ze nas zabije , rzuca w drzwi jakimś szkłem ( okazało się ze sobie rzucał laptopem). Dzigit nie myśląc dłużej wziął jakiś wałek czy tłuczek jak do kartofli i próbuje się wjebac do pokoju zła. Cała sytuacja mocno nie przeraziła , wiedziałam , że żarty się skończyły i poleje się krew. Bez skutku nie udało nam się uciszyć pojeba i do 6 rano słuchaliśmy ze "ałaaaaaa kurwaaa" . Cała noc wraz z koprem czatowalismy w razie ataku pojeba z butelkami po winie pod poduszka co by zrobić jakiegoś tulipana i ratować sie. 

Okazało sie na drugi dzień ze pan M wraz z kolega dostali solidny wpierdol i kiedy impreza na mieście się rozkręcała głośny pojeb miał połamana szczękę Wiec Pan M zostawił go u siebie w pokoju żeby poszedł sobie spać. Do dzisiaj nie wiem jak on zdołał drzeć tego ryja tak głośno z rozjebaną szczęką. Miesiąc później wraz z koprem pożegnaliśmy się z naszym dream home by przeprowadzić się do innego miasta. W ten czas mówiłam , ze dużo przeżyłam i żaden współlokator czy współlokatorka mnie nie zdziwi. Jak ja się k*rwa myliłam. Przeprowadziliśmy się do Wrocławia , znaleźliśmy znów super mieszkanko w którym mieszkała córka właścicielki i my. Od pierwszego słowa z jej ust "JESTEM WEGANKĄ" wiedziałam, ze to ultra pojebka cierpiąca na umyśle ale każdy szamie to co lubi i nic mi do jej żarcia. Mijały dni , tygodnie a ona zachowywała się przez ten cały czas jakby miała okres. Serio wieczny foch i wieczne niezadowolenie. Stwierdziliśmy, ze nie musimy z nią gadać. 

Wtedy zaczęły się zaczepki w nasza a zwłaszcza w moja stronę o wszystko. Zaczęła mi zarzucać ze kradnę jej gruszkowy peeling do ciała i zjadłam cebule z eko upraw. Smiechlam za każdym razem i nie reagowałam na jej gierki. Podczas nie jednej mocnej rozmowy wyszło, ze ma problem , ze musi z nami dzielić Mieszkanie które należy do jej mamy i ze ona sama powinna tu być. Myśle OK, za jakiś czas trzeba będzie poszukać nowego dream Home. Mijały znowu cudowne dni, zaadoptowałam ultra przystojnego rudego kota na którego widok wegepojebka aż podskoczyła z radości i zazdrości jednocześnie. Zaakceptowała kota, czasem się z nim bawiła a nawet czasem kupowała dla niego najdroższa chyba dostępna karmę. Spina między nami dalej była. Któregoś razu wróciłam z pracy i zostałam zaatakowana , ze daje kotu szajsowe żarcie i zawiadomi o tym policję, bo karma która kupuje truje kota bo kosztuje mniej niż 10 zł. No myśle pojebana na amen ale żyje się dalej. Poruszył ja fakt ze ani trochę nie przejęłam się tym a mój kot dalej ze smaczkiem wpierdalal karmę za 10 zł Wiec zrobiła intrygę życia. Oskarżyła mnie o kradzież jakiejś gumki do włosów i bluzy z eko bawełny. Ja dziewczyna wzrostu 152 rozmiaru M podjebalam bluzę wegepojebce wzrostu 180 rozmiaru XS. No Logic jak nic, pozwoliłam jej na przeszukanie pokoju w trybie now ale dowiedziałam ze , ze jestem złośliwą patologiczną złodziejka i pewnie zajebalam jej żeby od razu wyrzucić. Wiedziałam ze z chorej intrygi będą problemy. Dobrze wiedziałam bo na następny dzień dostaliśmy wypowiedzenie ze strony jej matki. 

Trochę się ucieszyłam bo wiedziałam, ze w końcu będę mogła się wyprowadzić bez kilku miesięcznego okresu wypowiedzenia i ze dobrze się stało jak się stało. Przy przeprowadzce natomiast wege pojebka ukradła mojego kota. UKRADŁA bo w momencie kiedy zniosłam wszystkie walizki kot miał zostać zabrany ostatni z mojego pokoju. Lampucera zamknęła go w swoim pokoju i wyleciala z chaty jak torpeda. Nim się zorientowałam ona już była poza polem widzenia osiedla. Tak Wiec mając klucze poczekałam pare godzin aż szanowna wege wroci do domku by oddac mi kota. Po jej powrocie dostała jakiejś palpitacji serca widząc mnie w salonie słysząc " oddaj mojego kota". W odpowiedzi usłyszałam jedynie , że " KOT JEST JUŻ MÓJ DAWAŁAM MU DROGIE JEDZENIE WIEC WYJAZD". Całe szczęście był ze mną kolega który powstrzymał mnie od czynów zakazanych i celi numer 6. Wstąpił we mnie sam Lucyfer i nie myśląc długo wpadłam do jej pokoju razem z drzwiami. Kumpel zabrał mnie stamtąd bo wiedział ze wege zaraz zaliczy glebę przez okno na sama bańkę. Wege wezwała policję pod pretekstem " planowanego na nią morderstwa" dalej mając mojego kota zamkniętego w szafie. Grzecznie czekałam już aż przyjadą bagiety by zabrać kotka i wyjść z chaty. Grzecznie bo stary mojego kumpla jest Bagieta i wiedział o wcześniejszych intrygach lampucery. 

Zanim jednak wpadły bagietki kocur magicznym sposobem wyszedł z pokoju i kiedy wpadł z moje ręce dostałam od wege pare ojcowskich i pare kopów w dupe. Gdyby nie kumpel to Jezus mi świadkiem ze bym ją stamtąd matka zimną wyniosła. Bagiety wpadły na pole bitwy, smiechly srogo kiedy usłyszały cała historie , wciąż twierdziła ze kot jest jej , ze ona karmiła go drogą karma to tamto. Bagiety były już niezle zażenowanie jej pierdoleniem 3 po 3 i siła zmusiły ja bym wyszła razem z kotem z tego mieszkania. Po tym czasie dostawałam jeszcze jakieś groźby ze znajdzie mnie i kota...
Obecnie od tego czasu minęło 9 miesięcy, mieszkam w nowym miejscu z nowymi ultra pojebami.

Nadesłane na:https://www.facebook.com/ch.wspollokatorzy/

Komentarze

  1. Po stylu pisania, licznych błędach i dziwnych sformułowaniach, obawiam się, że współlokatorzy mogliby napisać o autorce równie pochlebne historie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut