Około 4 lata temu wprowadziłam się do małego, ale ładnego pokoju. W drugim mieszkała dziewczyna, około 26 lat.
Laska powiedziała, że właściciel mieszkania jest w UK i upoważnił ją do podpisania umowy na wynajem pokoju. Mimo tego chciałam porozmawiać z właścicielką- rozmowa przeprowadzona na skype, wydawało się że wszystko jest Ok.
I się zaczęło.
Wracałam z pracy zazwyczaj około 22 i o tej godzinie brałam prysznic. Laska waliła w drzwi i się darła po 3 minutach, że już wystarczy, marnuję wodę i jest za późno na mycie się (sama chodziła spać koło 1 i myła się w misce...).
Była na diecie i robiła mi awantury, jak przynosiłam do domu "coś niezdrowego", bo jak to tak- ona je liście, a ja pizzę??
Miała jakieś napady, ciągle miała pretensje, że ma przerzedzone włosy- ja długie ładne. Że jest gruba- ja szczupła. Nie piszę tego, żeby się chwalić czy coś w tym stylu, tylko jako przykład absurdu. Robiła o to poważne awantury, które kończyły się tym, że np wyrzucała moje kosmetyki z łazienki...
Robienie prania raz na tydzień było dla niej poważnym przestępstwem.
Po nieobecności w domu 4 dni urządziła mi awanturę- bo jej nie powiedziałam, że mnie nie będzie.
Raz namówiła mnie na imprezę. Jej znajomy, w którym się podkochiwała cały wieczór się do mnie przystawiał i ona to widziała. Z mojej strony brak zainteresowania.
Po tym dała mi wypowiedzenie wynajmu.
Nie chciała mi oddać kaucji. Bo nie.
Zagroziłam zgłoszeniem sprawy do spółdzielni.
I teraz najlepsze. Zadzwoniła do mnie jej MATKA, żebym podała jej numer do mojej mamy, bo córka jej się poskarżyła że nie może się ze mną dogadać...
Okazało się, że to było mieszkanie jej matki. Córcia podnajmowała pokój bez wiedzy mamusi i kiedy zagroziłam zgłoszeniem sprawy do spółdzielni- przestraszyła się i powiedziała jej "prawdę".
Rozmowa na skype z rzekomym właścicielem była rozmową z jej koleżanką.
Dziwnym przypadkiem umowa wynajmu pokoju zniknęła z mojej szafki z dokumentami...(?).
Spotykałam się wtedy z jednym chłopakiem- współlokatorka zadzwoniła do niego, mówiąc że spotykam się w pokoju codziennie z dwoma innymi facetami i wszędzie są porozrzucane zużyte prezerwatywy. Nie pomyślała, że po 1) nie uwierzy wariatce 2) większość czasu spędzałam u niego, lub poza domem. Musiałbym się rozdwoić...
Matka przyjechała, zrobiła aferę, ale w końcu kasę oddała.
Nigdy więcej nie przyszło mi do głowy mieszkanie z kimś obcym.
Nadesłane na: https://www.facebook.com/ch.wspollokatorzy/
Laska powiedziała, że właściciel mieszkania jest w UK i upoważnił ją do podpisania umowy na wynajem pokoju. Mimo tego chciałam porozmawiać z właścicielką- rozmowa przeprowadzona na skype, wydawało się że wszystko jest Ok.
I się zaczęło.
Wracałam z pracy zazwyczaj około 22 i o tej godzinie brałam prysznic. Laska waliła w drzwi i się darła po 3 minutach, że już wystarczy, marnuję wodę i jest za późno na mycie się (sama chodziła spać koło 1 i myła się w misce...).
Była na diecie i robiła mi awantury, jak przynosiłam do domu "coś niezdrowego", bo jak to tak- ona je liście, a ja pizzę??
Miała jakieś napady, ciągle miała pretensje, że ma przerzedzone włosy- ja długie ładne. Że jest gruba- ja szczupła. Nie piszę tego, żeby się chwalić czy coś w tym stylu, tylko jako przykład absurdu. Robiła o to poważne awantury, które kończyły się tym, że np wyrzucała moje kosmetyki z łazienki...
Robienie prania raz na tydzień było dla niej poważnym przestępstwem.
Po nieobecności w domu 4 dni urządziła mi awanturę- bo jej nie powiedziałam, że mnie nie będzie.
Raz namówiła mnie na imprezę. Jej znajomy, w którym się podkochiwała cały wieczór się do mnie przystawiał i ona to widziała. Z mojej strony brak zainteresowania.
Po tym dała mi wypowiedzenie wynajmu.
Nie chciała mi oddać kaucji. Bo nie.
Zagroziłam zgłoszeniem sprawy do spółdzielni.
I teraz najlepsze. Zadzwoniła do mnie jej MATKA, żebym podała jej numer do mojej mamy, bo córka jej się poskarżyła że nie może się ze mną dogadać...
Okazało się, że to było mieszkanie jej matki. Córcia podnajmowała pokój bez wiedzy mamusi i kiedy zagroziłam zgłoszeniem sprawy do spółdzielni- przestraszyła się i powiedziała jej "prawdę".
Rozmowa na skype z rzekomym właścicielem była rozmową z jej koleżanką.
Dziwnym przypadkiem umowa wynajmu pokoju zniknęła z mojej szafki z dokumentami...(?).
Spotykałam się wtedy z jednym chłopakiem- współlokatorka zadzwoniła do niego, mówiąc że spotykam się w pokoju codziennie z dwoma innymi facetami i wszędzie są porozrzucane zużyte prezerwatywy. Nie pomyślała, że po 1) nie uwierzy wariatce 2) większość czasu spędzałam u niego, lub poza domem. Musiałbym się rozdwoić...
Matka przyjechała, zrobiła aferę, ale w końcu kasę oddała.
Nigdy więcej nie przyszło mi do głowy mieszkanie z kimś obcym.
Nadesłane na: https://www.facebook.com/ch.wspollokatorzy/
Komentarze
Prześlij komentarz