Przejdź do głównej zawartości

Mieszkanie i współlokatorzy znalezieni w ostatniej chwili.

Mijają już 4 lata od kiedy wyfrunęłam z rodzinnego gniazdka. Jestem frajerką i na studia dostałam się dopiero z drugiego naboru, a więc mieszkania musiałam szukać w trybie ekspresowym. Przeprowadziłam się do trzyosobowego pokoju w kamienicy w zaledwie jeden dzień. Oczywiście bez umowy bo wszystko działo się bardzo szybko, a musiałam jeszcze kupić meble...tak tak ofiara losu, wiem.

Po pierwsze: dwa razy w odstępie tygodnia okradli nam mieszkanie (lustrzanka, tablet, dwa laptopy). Padło na ukrainkę, która mieszkała w jedynce obok i tydzień po incydencie wyprowadziła się do Kijowa. Śledztwo umorzone, podejrzana wyjechała z kraju elo. Po miesiącu dzwoni do mnie moja współlokatorka i szlocha mi do słuchawki. Myślę sobie: kurwa co znowu zajebali? Meble? Przecież już nic nam nie zostało. “Sufit w łazience się zawalił”. Patrzę na kalendarz - marzec. Prima aprilis za miesiąc. Załączam zdjęcia gdybyście też nie mogli uwierzyć jak ja wtedy.
Współlokatorki - totalne randomy.

Jedna lesba, która jarała szlugi w pokoju i mimo moich delikatnych uwag spalała paczkę dziennie i robiła nam hasz komorę. Można było gryźć powietrze. Lubiła też zabalować, czasem wychodziła z domu i wracała po tygodniu, ale to mi się nawet podobało bo mogłam pooddychać czystym powietrzem przynajmniej w mieszkaniu. Hehe bo wiecie Kraków smog i te sprawy. R. była bardzo bogata i szastała hajsem. Jak raz zapomniała u dziewczyny kosmetyczki to pobiegła rano do rossmanna żeby kupić nowy zestaw do tapety. Śniadania tylko w maku albo charlotte, a jak pranie to tylko jednych majtek zdjętych z dupy i ewentualnie skarpetek. Tak, to już cała zawartość bębna. Teraz powiecie, że gówno mnie to obchodzi co prała, a ja wam powiem moi kochani, że też płaciłam za zużycie wody i prądu. Co do jej orientacji to mam w nosie kto i co z kim robi, dopóki nie wypierdala mnie z mojego własnego pokoju, aby właśnie móc coś z kimś robić. W końcu laska rzuciła dwa kierunki, przefarbowała się na zielono i z dnia na dzień się wyprowadziła.Druga dupa to totalna krejzolka. Raz zrobiła rosół na wodzie po frankfurterkach, a ze swoim chłopakiem rozmawiała tylko o tym czy dziś schabowy czy pomidorowa. Śmieszne były ich kuchenne kłótnie pod tytułem “nie chce sera na kotleta debilko”. Oglądała też na “Dobre i na złe” - i nie ma w tym nic złego, lubiłam czasami posłuchać co tam u doktor Zosi. Ale ludzie, którzy słuchają na cały ryj rzeczy na głośniku z laptopa, kiedy nie są sami w pokoju, powinno się utylizować. Też rzuciła studia i wróciła do mamusi, a za nią wprowadziła się jedyna fajna osoba w tym mieszkaniu Aśka.

Za pierwszą koleżankę za to wprowadziła się dziewczyna o mentalności pantofelka.Powinno mi dać do myślenia to, że kiedy oglądała mieszkanie spędziłyśmy 2 godziny na rozmowie (w zasadzie jej monologu) o tym, że byłe wspólokatorki wypierdoliły ją na zbity ryj. Byłam wtedy bardzo chora, miałam 39 stopni gorączki, a ona płakała, że nie ma gdzie mieszkać, pomyślałam: “whatever”. Skończyło się na tym, że po miesiącu uciekła z płaczem bo na nią krzyczałyśmy. Krzyczałyśmy dlatego, że 3 razy zatkała nam kibel wrzucając do niego CAŁĄ rolkę papieru toaletowego, czekając przy tym aż się rozpuści. Kiedy wytłumaczyłyśmy jej, że to się nigdy nie wydarzy...tydzień później zatkała zlew wacikami i patyczkami. Nasłała też na nas swoją mamę, która wydzwaniała do nas w dzień i w nocy strasząc nas sądem bo znęcamy się psychicznie nad jej córką. Uczyła się też chińskiego. W nocy. Na głos. To było creepy.
Za nią wprowadziła się “modelka” świecąca dupą przed nami i naszymi chłopakami (wychodziła sobie z kibla tylko w stringach ok). Miała nad łóżkiem swoje zdjęcia z jakiś pornosesji. Burdel jaki robiła to jakiś kosmos. Pod łóżkiem miała patelnie, kubki, resztki żarcia, ubrania, znalazły się też podpaski czy tampony. Zużyte. Kiedyś przyjechał do niej jakiś fotograf i ruchali się całą noc. ALERT - to był trzyosobowy pokój.

Czy zwracałam uwagę i rozmawiałam z moimi wspólokatorkami? Tak, wiele razy, na różne sposoby.
Czemu więc się nie wyprowadziłam? Nie wiem, byłam głupim studenciakiem z pierwszego roku.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut