Współlokatorka - na pierwszy rzut oka normalna dziewczyna. Już pierwszego dnia mi podpadła, zapytała, czy może użyć mojego szamponu i żelu pod prysznic "bo jutro dostanę wypłatę, to sobie kupię, dzisiaj nie mam". Zgodziłam się, nie chciałam zaczynać znajomości i współpracy od bycia niemiłą. Okazało się, że to początek końca.
Zaczęło się od wspomnianego wyżej żelu pod prysznic i szamponu, za nimi w ruch poszła odżywka, żel do mycia twarzy, dezodorant, podkład, eyeliner, tusz do rzęs, perfumy, uwaga - MASZYNKA DO GOLENIA. To tyle, jeśli chodzi o rzeczy drogeryjne. Później zaczęło mi znikać jedzenie z lodówki, herbata, kawa, napoje, przyprawy... Wiadomo, jak to studenckie życie, nie przelewa się, więc nie miałam ochoty kogoś sponsorować. Od pierwszego dnia używała moich naczyń i sztućców. Zwróciłam uwagę raz, drugi, trzeci - cały czas kulturalnie i ze spokojem. Nie skutkowało. Stwierdziłam, pal licho, jadę do domu.
Wróciłam i po półtoratygodniowej nieobecności w mieszkaniu zastałam syf, kiłę i mogiłę. Zlew pełen MOICH brudnych naczyń, w łazience z szafki powystawiane nieotwarte jeszcze przeze mnie kosmetyki, zużyte do połowy, z pokoju zabrany magnetofon, lampka i przedłużacz, z lodówki zniknęło całe jedzenie, dwa czteropaki piwa i trzy duże butelki coli. Próbowałam rozmawiać, niestety bez skutku - współlokatorka nie widziała problemu. Na szczęście wystarczył telefon do właściciela i po jego interwencji ten blond koszmar się wyprowadził.
Dodam jeszcze, że miała Amstafa, którego na całe dnie zostawiała samego w domu i szczekał jak opętany, a na balkonie po jej wyprowadzce znalazłam wielkie, psie g*wno.
Ostrzegam - uważajcie na współlokatorów znalezionych przez olx, bo nie wiadomo, na kogo traficie...
Ostrzegam - uważajcie na współlokatorów znalezionych przez olx, bo nie wiadomo, na kogo traficie...
Miałem dokładnie to samo. Mieszkałem z dziewczyną, która nie miała własnego oleju czy ketchupu, bo... przeciez inni maja, to po co ma kupowac? Z innymi artykułami było podobnie. Syf? Regularnie robiła.
OdpowiedzUsuń