Wszystko zaczęło się po wprowadzeniu się do naszego mieszkania dwóch studentów. Na początku było tak samo jak w przypadku 90% opowieści, czyli spoko, byli mili, nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy. Miesiąc po ich przybyciu zaczęło się... Najpierw z niewiadomych przyczyn zniknął stół z kuchni, potem suszarka na naczynia, a potem sztućce. Uwierzcie, znikały regularnie, prawie tak samo jak kratka od kuchenki gazowej. Zapytaliśmy ich dlaczego to wszystko robią, a oni na to: "czuliśmy taką potrzebę".
Końcem września zrobili w trójkę wigilię w salonie (najlepsze jest to, że nie było alkoholu). Dlaczego w trójkę, skoro ich jest dwóch? Bo na trzecim krześle "siedział" kwiatek z papierową czapeczką. Oczywiście były kolędy... Do 2 w nocy. Jakby wszystkiego było mało, zaczęli robić choinki z butelek po piwie, na nasz widok chować się w szafach oraz tworzyć niezidentyfikowane obiektu w kształcie worków treningowych wykonanych z puszek, papieru i taśmy klejącej. Od połowy roku słuchają radia po nocach, po czym gadają jakimś dziwnym szyfrem (tak, tak głośno, że słyszymy to w naszych pokojach). Ktoś zapewne powie: "ok, ale czemu wylewacie żale w necie, a z nimi nie porozmawialiście?"
Już mówiłem: chowali się w szafach na nasz widok. Dziwni ludzie, wyprowadziliśmy się stamtąd, bo nie wytrzymywalismy ze śmiechu, a czasem zastanawialiśmy się nawet, czy to z nami jest coś nie tak, że tego nie rozumiemy.
Nadesłane na: https://www.facebook.com/ch.wspollokatorzy/
Komentarze
Prześlij komentarz