Przejdź do głównej zawartości

Najciekawsi współlokatorzy z ostatnich kilku lat wynajmowania pokoi.

Żeby opisać wszystkich moich chujowych współlokatorów potrzeby pewnie napisać, książkę, bo przez 10 lat wynajmowania pokoi trochę się tego nazbierało, więc ograniczę się do najciekawszych.

Wynajmowaliśmy mieszkanie czteropokojowe, standard ok, meble w porządku, blisko centrum miasta (wojewódzkiego). Minusem były cienkie ściany. Parka, która zajmowała jeden z pokoi nie dawała o tym zapomnieć. I nie mam tu na myśli jedynie głośnego seksu (naprawdę bardzo głośne numerki w dzień i w nocy - niby nie moja sprawa, ale wszyscy w mieszkaniu słyszeli i jak sądzę, sąsiedzi też). Para wpadała w skrajności. Z wielkiej awantury przechodzili do stosunku, który dźwiękami przypominał mocno przekoloryzowanego pornosa. Awantury również miały miejsce o różnych porach, oczywiście najbardziej zapadły mi w pamięć te noce. Na przykład podczas nocnego powrotu z imprezy Marta zaczynała krzyczeć na Tomka, trzaskała drzwiami, rzucała w niego butem, etc. Raz straciliśmy w ten sposób szybę w drzwiach kuchni - Marta stłukła ją pięścią. O tyle dobrze, imba się wtedy skończyła, gdyż konieczna była wizyta na pogotowiu (kilka szwów) a szybę wstawili po paru miesiącach.

Kłótnie i seks dało się jeszcze przeżyć, ale zdarzało się niestety, że Tomek opuszczał nasze mieszkanie, gdyż para postanowiła się rozejść, a my musieliśmy wtedy płacić wyższy czynsz. Rozstania i powroty miały miejsce średnio raz na miesiąc, z tym, że z różnym statusem. Czasem para wracała do siebie, ale oficjalnie nie mieszkali razem, więc Tomek czynszu nie płacił. Mimo, że przebywał w mieszkaniu jako lokator.

Oboje lubili zrobić sobie popcorn w garnku (mimo, że w mieszkaniu była mikrofalówka). O każdej porze dnia i nocy, często przypalając zawartość gara. Tomek nie lubił płacić czynszu, pieniądze od rodziców przepijał na imprezach, bądź na zakupach odzieżowych. Zdarzyło się nawet, że spreparował potwierdzenie przelewu i udawał, że widocznie bank coś zawalił i dlatego hajs nie przyszedł. Marta natomiast była amatorką bardzo długich kąpieli podczas których wylewała hektolitry wody, reszta lokatorów ograniczała się zwykle do szybkich pryszniców. Była też pedantką, która dzieliła pranie na wszystkie kolory painta, potrafiła więc wstawić pralkę z jedną parą żółtych skarpetek i żółtą bluzką, potem pomarańczowa koszulka i pomarańczowe majtki. Sporym szokiem była kwota wyrównania za wodę, które nadeszło chwilę po wyprowadzce Marty. Postanowiliśmy zadzwonić do niej i postarać się o zapłacenie nam proporcjonalnej części wyrównania. Oczywiście wyśmiała nas, a my musieliśmy zapłacić to sami, bo nawet nie wiedzieliśmy gdzie szukać naszej byłej współlokatorki. Zwłaszcza, że zmieniła numer telefonu, a innego kontaktu z nią nie było.

Pewnego dnia do mieszkania sprowadzili swojego nowo poznanego kolegę ze studiów, który miał z nami zamieszkać - Marcina. Marcin znajdował się na jakimś życiowym zakręcie i nie miał gdzie mieszkać. W sumie problemem był dla jednego ze współlokatorów, który mieszkał w jedynce - Marta stwierdziła, że Marcina wkomponuje się w ten pokój. Spał na dmuchanym materacu. W sumie dwaj panowie w jedynce nawet ze sobą nie rozmawiali, bo Marcin całe dnie przesiadywał w kuchni nad kubkiem z kawą patrząc w podłogę, wieczorem kawę zamieniał na piwo, w nocy kładł się na dmuchanym materacu, z rana znowu zjawiał się w kuchni. Paradoksalnie ten wybryk naszej parki był najmniej uciążliwy, bo Marcin nie mył się za często i nie odzywał się do nikogo poza naszą parką, co sprawiało, że przypominał mebel. Niewątpliwym plusem było to, że płacił czynsz, więc, jako niezbyt zamożni studenci, przymknęliśmy oko na przeludnienie w mieszkaniu. Wyprowadził się po trzech miesiącach.

Ubóstwo moich współlokatorów przyczyniało się do największych zgrzytów. Ogólnie większość z nas dogadywała się dobrze, byliśmy znajomymi ze studiów, pracy czy też nawet rodziną. Niestety zdarzało się, że komuś zginęło 100zł z szuflady, nie mówiąc nawet o jedzeniu z lodówki. Poważniejsze było zaginięcie laptopa jednego z lokatorów. Nie wiemy do końca, czy kolega sam przepił kompa i starał się potem zmusić nas do odpowiedzialności zbiorowej, czy rzeczywiście został mu skradziony - wiedzieliśmy o jego problemach z kasą, gdyż stracił pracę, a rodzice odcięli go od finansowania. Sprawa nigdy się nie wyjaśniła, a jegomość wyniósł się z mieszkania. Ten sam kolega miał przykry zwyczaj palenia w pokoju (mimo zakazu panującego w mieszkaniu) i wyrzucania petów na balkon sąsiada z dołu, za co nie raz obrywało się nam wszystkim. Innym razem przyprowadził do mieszkania jakąś wesołą ekipę z imprezy (dwóch facetów i laska). Nie mieliśmy nic przeciw gościom, ale trójka obcych i niezapowiedzianych ludzi pijących moją kawę z moich kubków mocno mnie jednak zdziwiła. Wkurzyło mnie to jeszcze o tyle, że po kolei szli się potem umyć, a zajęło im to jakieś 2h.

Kolejnym ewenementem był jakiś współlokator który pojawił się u nas z nadania właściciela. W sumie ciężko o nim powiedzieć cokolwiek, poza tym, że spędzał czas głównie w swoim pokoju, nie pracował ani nie studiował, a w dniu płacenia czynszu zjawiał się u niego sponsor w postaci czterdziestoletniego faceta (sic!). Zwykle spędzali kilka godzin w pokoju, a po wyjściu sponsora nasz kolega wpłacał czynsz do osoby, która zbierała pieniądze.

Jeden z lokatorów, Dawid, który na co dzień był bardzo ok, zapraszał czasem w odwiedziny swojego brata. Jak było wspomniane, nikt nie miał nic przeciwko gościom, nawet weekendowe wizyty chłopaka/dziewczyny nikomu nie wadziły, urządzaliśmy czasem małe domówki wspólnie z ludźmi, którzy przychodzili do mieszkania i panowała atmosfera otwartego domu. Brat Dawida przyjeżdżał do naszego miasta na próby zespołu - jak można się spodziewać - dosyć często. Przywoził ze sobą gitarę na której brzdąkał pół dnia, wyjadał randomowe rzeczy z lodówki ("Myślałem, że to Dawida"). Któregoś razu Dawid poza bratem gościł swoją dziewczynę, więc brat został ulokowany w pokoju nieobecnej wtedy Marty - ku mojej satysfakcji okazało się, że braciszek przespał się w jej pościeli i jej nie zmienił. Widocznie nie chciało mu się dmuchać materaca. Na pewno nie można uznać go za higieniczną osobę - zostawiał w kiblu niezbyt miłe dla oka "kreski".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut