Przejdź do głównej zawartości

Lokator menel.

Opiszę współlokatora, o którym jeszcze nie było. 

Otóż mam dalszą krewną, samodzielna, acz chora psychicznie. Schizofreniczka ogólnie. Krewna ta pomieszkuje w naszym wspólnym domu, tj. obie jesteśmy właścicielkami, ja tam jednak nie mieszkam. 

Pewnego razu rzeczona krewna "przygarnęła" współlokatora - dość obleśnego menela, który wyczaił interes i owinął sobie chorą kobietę wokół palca. I, uwaga, ch**a pozbyć się przez bite cztery lata nie dało, jak się wprowadził, tak siedział, mimo okradania mojej krewnej, pijactwa, braku płatności jakiegokolwiek czynszu czy rachunków. Policja, sąd - nie pomogą, bo nie ma gdzie iść, a ponadto krewna się zgadza, problemu nie ma. 

Oto, co pan menel zdołał zrobić z domem:
 - wywalić całą instalację grzewczą, bo mu się zachciało grzebać 
- zrobić wielką dziurę w dachu, przez którą kapała woda do pokoju i kuchni, normalnie trzeba było podstawiać miski, oczywiście grzyb i pleśń w pakiecie 
- burdel nie do opisania, naznoszone butelki, puszki i słoiki z nie wiadomo czym, śmierdzące i obleśne 
- szczury i myszy w domu 
- menel spał na materacu z wielką, brunatną plamą na samym srodku, 
- rozwalone niemalże wszystkie meble 
- oczywiście smród i brud taki, że po wejściu udało mi się zerzygać do zlewu, co w sumie mogło tylko poprawić aromat. 

Najgorsze jest to, że cokolwiek zrobić, legalnie po prostu wykopać się nie dało. Krewna się zgadza, to ma siedzieć, a według lekarza sam kaprys trzymania śmierdzącego menela w domu nie jest podstawą do ubezwłasnowolnienia schizofreniczki. Niby wykopać można było, ale w końcu nie można, bo biedak nie ma się gdzie podziać, policja tylko pogroziła palcem i tyle z tego było, prokuratura umyła ręce, bo jak to tak biedaka wywalić. 

Wymienić zamków się nie dało, bo krewna-schizofreniczka od lat nie wychodzi z domu, nawet zakupy jej sąsiadki robiły i jak się ona nie zgadzała, to ciul z tego by wyszło. Finalnie nie mogąc nic zrobić "na legalu" polazałam tam z łomem i menelik wyfrunął, straty oszacowane na jakieś bagatela 150 000zł, których nigdy nie zapłaci, bo zniknął żulić pewnie u kogoś innego. 

Teraz od razu bym mu natłukła porządnie, ale jak się z nim szarpałam, to miałam 18-20 lat i za cholerę nie wiedziałam, co robić, jak policja nie pomaga, sąd nie pomaga, krewna nie pomaga, nic tylko wziąć i się powiesić w tej ruderze, którą teraz będę dziedziczyć. Lokator 0/10, bardzo k**wa nie polecam, jeśli kiedykolwiek spotkacie zalanego Ukrainca, co wam powie, że mieszkał ze schizofreniczką pod Warszawą, to weźcie go w***erdolcie do wisły, zapłacę w lajkach na fejsie, bo nic innego nie mam, bo trzeba było pierdoloną dziurę w dachu łatać. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut