Przejdź do głównej zawartości

Śmieciowy problem w mieszkaniu.

Od około roku w jednym z 3 pokoi mieszka ze mną para. I odkąd się wprowadzili są problemy ze sprzątaniem. Najpierw dotyczyło to łazienki.. wspollokator nie pilnował dyżurów więc oni też na swoim nie sprzatali i tak, sprzątanie było tylko raz na trzy tygodnie na moim dyżurze. Nerwy mi puściły, poruszyłam ten temat, jakoś to się teraz kręci. Pozostał problem z koszem. 

Ja obiady jem w pracy, w domu tylko śniadania A do tego mam dodatkowy kosz w pokoju więc w kuchni śmieci produkuje sporadycznie. Drugi wspollokator wraca na noc, chyba też nie gotuje (mijamy sie). A oni okupuja kuchnie całymi popołudniami. Najpierw jedno gotuje obiad, później drugie. Wszystkie ich śmieci trafiają pod zlew.. I tam leżą bo łaskawi państwo chyba szukają sprzataczy. Kosz jest notorycznie przepełniony, dorzucają dopóki nie zacznie spadać i czekają aż ktoś inny to wyniesie. Ja wynoszę sporadycznie i czasem nawet bym wyniosła gdyby w porę wymienili worek. Nie mam zamiaru grzebać w ich śmieciach żeby worek wyjąć bo za każdym razem jest przydałoby. 

Najgorzej jest latem bo jak to położy to śmierdzi. Na święta wyjezdzalam pierwsza, wracam pierwsza A Tu pod zlewem pełno... idą kolejne święta A ja znowu pierwsza będę wyjeżdżać... Ostatnio przez drzwi zaczęły się komentarze między nimi "heh, niedługo będziemy smieci do kibla wyrzucać ", "heh, ciekawe czy jak wrzucę na górę jeszcze papierek to spadnie.." itp. 

Inna sprawa jest też temat ścierki kuchennej którą pralam i za każdym razem gdy powiesilam czysta to magicznie się brudzila.. no i oczywiście nikt jej nie miał zamiaru wyprać. Teraz od ponad miesiąca wisi sobie grzecznie, już prawie brązowa zrobiła się z białej A ja jak potrzebuje to noszę swoją z pokoju.. ostatnio widziałam ja tamtej używał ten wspollokator ż pary przy gotowaniu obiadu :-) I teraz nie wie to ja mam się zmienić czy zmienić lokum??


Komentarze

  1. Znam to... Mieszkam z chłopakiem oraz jego starszą siostrą i jej narzeczonym. Jeśli ja lub mój chłopak nie wyniesiemy śmieci to oni tego nie zrobią. Do tego jeśli chcemy wynieść je wieczorem to afera, bo śmieci się wynosi rano, a nie wieczorem bo to dziwne. Na argumenty, że sąsiedzi też wynoszą wieczorem odpowiadają "bo ci sąsiedzi są dziwni". O koszu na śmieci nie słyszeli do póki my się nie wprowadziliśmy, worek na śmieci leżał na środku kuchni. Łapki kuchenne też prane nie były chyba od czasu kiedy się wprowadzili czyli jakieś 2 lata. Ostatnio sprzątałam całą kuchnię. Oczywiście w trakcie mojego sprzątania, ona musiała przynieść wszystkie brudne naczynia z pokoju a było ich nie mało. Umyłam podłogę w kuchni i kończyłam mycie na korytarzu. No musiała wleźć i akurat w tym momencie pozmywać naczynia... Pierdolnęłam szmatę na ziemię i wyszłam. W zlewie zostały resztki jedzenia. No kurwa, jak można tak nie szanować czyjejś pracy?
    Ach, zapomniałabym o piekarniku. Okazało się, że wcale nie ma przyciemnionej szybki i nie jest w środku brązowy...
    Co do łazienki... niestety też nie jest sprzątane. A domestos służy jedynie do wlania i spłukania... Szczotki do kibla to nawet opisywać nie będę...
    Po za tym dużo by jeszcze wymieniać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano znam to skads... u mnie podobnie, ale wspolasi jednak po moim mailu, z enie bede tego rekami upychac w koszu i wynosic, czasem wyniosa te smieci. Poprzednia wspollokatorka prawie w ogole nie wynosila, bo " nie lubila" i nawet jak bylam chora, musialam smigac z worem, co konczylo sie prysznicem- tak mi sie pot po plecach lal z goraczki ( mieszkalysmy na 2 pietrze).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut