Mieszkam w akademiku piąty rok. Miałam już wiele współlokatorek, ale wszystkie były ok, z każdą można było się dogadać. Ale się skończyło... Wprowadziła się do mnie Martynka. Gdy tylko ujrzałam jej oblicze, czułam, że to będzie ciężka próba. No i jest.
Razem z Martynka zamieszkał w naszym pokoju SMRÓD. Martynka jebie papierosami tak, że ciężko to wytrzymać. Po drugim wspólnie spędzonym dniu pokój tak prześmierdł, że rano, gdy się budziłam, nadal czułam drażniący nozdrza odór. Porozmawiałam z Martynką, żeby przestała palić w palarni, żeby wychodziła na zewnątrz, to jej ciuchy i włosy nie będą tak jebać i może da się to znieść. A ona odpowiedziała tylko, że na zewnątrz jest zimno…Czasem zdarzy jej się zmienić odzienie, gdy idzie do palarni. Śmierdzi co prawda już mniej ale jednak nadal....
Nie wiem co z tą dziewczyną nie tak... Mieszkałam już z palącymi dziewczynami i nie śmierdziały. A ona?! Nawet gdy coś smaży w kuchni to tak tam potem śmierdzi jakimś tłuszczem, że trudno tam przebywać...
Dodam jeszcze, że często śmierdzi też potem, więc w pokoju mam super kombo zapach palarniowo-potowy. Ponadto ciągle wciąga gile tak głośno, że niejeden mający w zwyczaju charkanie chłopak poczułby się zażenowany w jej towarzystwie.
No i nie myje rąk po skorzystaniu z klopa. I wszędzie leżą jej kruczoczarne włosy na podłodze. Odswiezacz powietrza odpada bo byl juz kupiony specjalnie na ten smród i nie sprawdził się, smród wygrał.
Nadesłane na: https://www.facebook.com/ch.wspollokatorzy/
Komentarze
Prześlij komentarz