Przejdź do głównej zawartości

Moi współlokatorzy

Trzy dni temu moi współlokatorzy kupili rybę. Bez woreczka, bez niczego leżała sobie na środku stołu, wśród piwa i ich rozmów, patrząc się na mnie swoimi oczyma (naprawdę je miała). Po godzinie wylądowała w lodówce na kartonie mleka. 

I tak leżała sobie dwa dni aż dzisiaj, przychodząc od znajomych otwieram lodówkę a tam majestatycznie, oparta o mleko, wyschnięta ta sama ryba wita mnie już od otwarcia. W pierwszej chwili myślałam, ze się przewidziałam więc zamknęłam lodówkę i poszłam. 

Parę minut później otwieram a ona wciąż tam jest. I będzie pewnie jeszcze długi czas...



Nadesłano na Ch**owi Wsółlokatorzy

Komentarze

  1. Nie ma to jak skomentowanie "rychło w czas", ale cóż - dopiero odkryłam strone xd. Ale do rzeczy:
    Skoro w ogóle pojawił się ten wpis, to autorka ewidentnie dała się po prostu wrobić. Fakt uwierzenia, dziwienie się, że ryba ma oczy pozostawię bez komentarza...

    Ryba w stanie "świeżym" nie ma nawet cienia szansy w ciągu trzech dni do tego stopnia wyschnąć. Szczególnie w lodówce w której szaleje wilgoć.
    Po trzech dniach co najwyzej by śmierdzieć zaczęła - chociaż i to pod warunkiem, że musiałaby być już stara w momencie pakowania do lodówki.

    do wyschnięcia potrzebne sa odpowiednie warunki i czas, a w trakcie do tego czuc naprawde niezle "aromaty" - ryba zostawiona w lodowce na czas potrzebny do wyschnięcia (co i tak by nie nastąpilo, tylko by się rozkładać zaczęła) spowodowałaby takie efekty zapachowe, ze lodowka byłaby do wywalenia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut