Od 3 miesięcy mieszkamy z Ukraincami. Generalnie sytuacja wygląda tak, że po pierwsze i najważniejsze - nie mówią po polsku. Najwyżej "cześć". I to jest największy problem, bo nie ma jak z nimi pogadać, żeby im wyjaśnić pewne rzeczy.
Po pierwsze - zajmują przestrzeni wspólną na wiele godzin, przez co nie można dostać się do łazienki czy kuchni. Nasza Ukrainka serio, CODZIENNIE od godziny 15 do 19 gotuje, w jednym garnku kaszę, w drugim ryż, na kolejnym palniku mięso, na ostatnim zupę. W ten sposób nie da się nawet zrobić herbaty. To samo jest z łazienką - jedno w kuchni, drugie w łazience, i ani zrobić prania, ani się kąpać, ani gotować. Niestety, nie możemy z nią pogadać, bo - patrz wyżej - nie zna języka.
Inna sprawa - nie sprzątają części wspólnych. Nie wiem, może myślą, że oni nie brudzą, ale odkąd tu mieszkają ani razu nie umyli kuchenki (która wiecznie jest brudna od ich gotowania), blatów, nie umyli podłogi na korytarzu czy w kuchni, nie odkurzyli. Raz przyszli zapytać mnie gdzie jest mop, więc mówię "o, w końcu sprzątają". Otóż, parafrazując klasyka - nic bardziej mylnego! Umyli podłogę w swoim pokoju i oddali mopa. Nigdy nie umyli po sobie wanny - ze współlokatorką się zbuntowałyśmy i przez kilka tygodni brałyśmy szybki prysznic w klapkach. I wiecie co... Nie. Nie umyli wanny, która zrobiła się żółto - szara. Po tym czasie, no cóż, umylam wannę, która okazała się znów biała.
Po kilkugodzinnym gotowaniu zmywają naczynia... Resztki żarcia pozostawiając na sitku w zlewie. Używają naszych garnków, a potem ich nie myją. I znów - nie mamy jak im powiedzieć, żeby sprzątali, bo nas nie rozumieją
Nie mają swoich produktów spożywczych, typu cukier, kawa, mąka. Byłam bardzo zdziwiona, gdy zobaczyłam jak Ukrainka sypie koleżance MOJĄ KAWĘ. "nipanimaju, nipanimaju".
Co piątek mają gości, z głośną muzyką, chodzeniem w butach, ciągłe wędrówki na balkon, raz ktoś tam zwymiotował, pełno petów na balkonie.
Z takich dziwnych rzeczy - nawet, jeśli przed chwilą gotowała się woda, i np. Zrobiłam kawę, po czym zostało jeszcze wody w czajniku, to oni ją wyleją i wstawią nową. Aaa, i zamykają pokój na klucz nawet, jak idą do sklepu piętro niżej. Tak jakbyśmy miały ich okraść tzn ja ogólnie rozumiem zamykanie pokoju, zwłaszcza jak wychodzą na długo. Ale na 2 minuty?
Nadesłane na Ch**owi Współlokatorzy
Po pierwsze - zajmują przestrzeni wspólną na wiele godzin, przez co nie można dostać się do łazienki czy kuchni. Nasza Ukrainka serio, CODZIENNIE od godziny 15 do 19 gotuje, w jednym garnku kaszę, w drugim ryż, na kolejnym palniku mięso, na ostatnim zupę. W ten sposób nie da się nawet zrobić herbaty. To samo jest z łazienką - jedno w kuchni, drugie w łazience, i ani zrobić prania, ani się kąpać, ani gotować. Niestety, nie możemy z nią pogadać, bo - patrz wyżej - nie zna języka.
Inna sprawa - nie sprzątają części wspólnych. Nie wiem, może myślą, że oni nie brudzą, ale odkąd tu mieszkają ani razu nie umyli kuchenki (która wiecznie jest brudna od ich gotowania), blatów, nie umyli podłogi na korytarzu czy w kuchni, nie odkurzyli. Raz przyszli zapytać mnie gdzie jest mop, więc mówię "o, w końcu sprzątają". Otóż, parafrazując klasyka - nic bardziej mylnego! Umyli podłogę w swoim pokoju i oddali mopa. Nigdy nie umyli po sobie wanny - ze współlokatorką się zbuntowałyśmy i przez kilka tygodni brałyśmy szybki prysznic w klapkach. I wiecie co... Nie. Nie umyli wanny, która zrobiła się żółto - szara. Po tym czasie, no cóż, umylam wannę, która okazała się znów biała.
Po kilkugodzinnym gotowaniu zmywają naczynia... Resztki żarcia pozostawiając na sitku w zlewie. Używają naszych garnków, a potem ich nie myją. I znów - nie mamy jak im powiedzieć, żeby sprzątali, bo nas nie rozumieją
Nie mają swoich produktów spożywczych, typu cukier, kawa, mąka. Byłam bardzo zdziwiona, gdy zobaczyłam jak Ukrainka sypie koleżance MOJĄ KAWĘ. "nipanimaju, nipanimaju".
Co piątek mają gości, z głośną muzyką, chodzeniem w butach, ciągłe wędrówki na balkon, raz ktoś tam zwymiotował, pełno petów na balkonie.
Z takich dziwnych rzeczy - nawet, jeśli przed chwilą gotowała się woda, i np. Zrobiłam kawę, po czym zostało jeszcze wody w czajniku, to oni ją wyleją i wstawią nową. Aaa, i zamykają pokój na klucz nawet, jak idą do sklepu piętro niżej. Tak jakbyśmy miały ich okraść tzn ja ogólnie rozumiem zamykanie pokoju, zwłaszcza jak wychodzą na długo. Ale na 2 minuty?
Nadesłane na Ch**owi Współlokatorzy
no to co ty tam robisz? po co tam mieszkasz?
OdpowiedzUsuńsam fakt, ze zgodzilas sie mieszkac razem z ludzmi z ktorym nie mozna sie porozumiec jest dla mnie jakims absurdem...
Chyba nie wiesz z kim mieszkasz , "nipanimaju" to nie po ukrainsku. Poza tym ukraincy w miare szybko sie ucza polskiego, wczesniej nie znajac ani jednego slowa w naszym jezyku.
OdpowiedzUsuńCo to argumentu, że nie rozumieją. Polecam tłumacz google. Ma opcję, że może przetłumaczyć z dowolnego języka nawet w formie głosowej ;) Nie będą mieli wymówki
OdpowiedzUsuńMoże po prostu palą jana że nie rozumieją bo tak wygodniej?
OdpowiedzUsuń