Przejdź do głównej zawartości

Współlokatorka z kotem

Chciałabym opisać Wam moją historię ze chujową współlokatorką z kotkiem. 

Do kotów nic nie mam. Sama posiadam i kocham je bardzo ale wiadomo, że trzeba zajmować się nimi. Mieszkałam kiedyś w Gdańsku w małym mieszkaniu z dwoma sypialniami. W jednym ja z moim już byłym, a w drugim nie jaka Monika z kotełem. 

Koteł był młody, szalony i trochę dziki. Monia pracowała w sklepie z odzieżą i miała zwyczaj nie wracać na parę dni. Zamykała tego biedak w pokoju i nikogo nie informowała o tym, że nie będzie jej dwa dni. Ja słysząc płacz malucha nie wiedziałam czy on ma co jeść, pić. Więc wciskalam mu karmę pod drzwiami. 

Po paru takich incydentach powiedziałam jej, że ma go zostawiać w kuchni to nim się zaopiekuję. Zrobiła tak ale, że Monia nie była inteligentną osobą to zostawiła go bez kuwety... 

No właśnie kwestia kuwety. Gdy tam mieszkałam było lato. Bardzo ciepłe. Po takich paru dniach bez sprzątania to kuweta była pełna. Smród jej pokoju pamiętam do dziś. Odchody kota sprzed paru dni plus mokra karma i upał... Co robiła Monia??? Wrzucała wszystko do worka na śmieci i hyc za drzwi ale nie drzwi mieszkania, kamienicy tylko pokoju. Leżało to pare godzin. Więc poszlismy do niej by zwrócić uwagę. Jeden raz, drugi i nic to dalej leży. Mój chłopak w końcu się wkurzył i sam to wyniósł. I tak było co jakieś dwa, trzy dni. Prośby, groźby nic nie dawały. Rozmowa też nic. Właściciel mieszkania miał to bardzo głęboko. 

Zapomniałam dodać, że Monisia miała jeszcze królika, który swoje życie spędzał w ciasnej klatce rozwalajac trocicy po całym mieszkaniu. Paliła również papierosy i niedopałki wrzucał do szklanek, moich szklanek i zostawiła w zalewie aż brud sam odpadł.Pewnego dnia gdy wróciliśmy z imprezy trochę pijani po otwarciu drzwi uderzył nas smród odchodów i kociej karmi. Zaczęliśmy krzyczeć na ną z nerwów i Monia wyniosła się wraz ze swoim dobytkiem ale zostawiła po sobie pamiątkę. Zaschnięte stare kocie kupy za kanapą w kuchni 

Sama mam 3 koty i sprzątam mi kuwety 2-3 razy dziennie i nie rozumiem jak można było to robić raz na 3 dni... To cała historia. Pominęłam to że Monika nigdy nie kupiła papieru do toalety, płynu do naczyń itp. ale to już szczegół. Więc kochani miejcie zwierzęta ale bierzcie za nie i ich odchody odpowiedzialność, bo nie tylko my byliśmy krzywdzeni ale również koteł. Dzięki

Nadesłane na Ch**owi Współlokatorzy

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut