Przejdź do głównej zawartości

Mieszkanie z właścicielem mieszkania.

Była to pani 50+, a ja, wówczas młoda studentka lat 19, nie miałam jeszcze doświadczenia w wynajmie i zdecydowałam się na mieszkanie z właścicielką. Na początku było świetnie, miła staruszka. Nie przyprowadzałam żadnych gości - ściany były cienkie, nie chciałam, żeby słuchała rozmów, toteż zawsze wychodziłam - więc była bardzo serdeczna, pewnie byłam lokatorką idealną (wiecie, taką, co jej prawie nie ma). Ale... no właśnie. Była serdeczna aż za bardzo. Wchodziła do pokoju o losowych godzinach, także pod moją nieobecność. Podlewała kwiaty, których nastawiała mi na parapecie. Mówiłam jej, że mogę robić to sama - ale po prostu się nie zgodziła, twierdząc, że każdy ma inną porę podlewania. Przymknęłam na to oko, ale już wtedy nie podobało mi się, że wchodzi mi do pokoju. A swoją drogą, dowiedziałam się o tym w momencie, gdy wróciłam kiedyś do mieszkania, nie korzystając z kodu w domofonie, więc nie zadzwonił i nie uprzedził jej, że wejdę.
Dobrze, to jeszcze nic takiego. Ale potrafiła wejść mi o 21 bez pukania (lub z pukaniem, ale bez poczekania na odpowiedź) i zacząć mnie zagadywać o różne rzeczy, raz nawet wtedy, gdy byłam w staniku (zignorowała fakt, że jestem półnaga i mówiła o jakichś tam sprawach).

Była pedantką. Każdy kubek, wazonik, talerzyk, cokolwiek, co stawiała na jakiejkolwiek powierzchni, MUSIAŁ leżeć na ręczniku jednorazowym. Kiedy przychodziłam do kuchni i stawiałam pusty kubek, czekając, aż zagotuje się woda na herbatę, potrafiła podnieść go i podłożyć mi pod niego ręcznik jednorazowy.
Po mojej kąpieli raz weszła do łazienki i mnie woła. Ja przerażona, że coś zostawiłam - staram się zawsze sprzątać łazienkę po korzystaniu, nie zostawiam włosów, ubrań itd. - a ona do mnie: "wannę po kąpieli musisz wytrzeć do sucha, bo się robią zacieki, zlew tak samo".
Naprawdę? Czy ktoś z Was wyciera wannę/zlew po używaniu?
Oprócz tego pani właścicielka prowokowała niezręczne sytuacje. Kiedyś w czasie sesji piłam bardzo dużo herbaty i to prawda, poszłam do toalety dwa/trzy razy w przeciągu może godziny.
Po chwili - puk, puk - pani wchodzi i zwraca się do mnie z pytaniem:
"Bożenko (imię robocze), czy masz biegunkę? Chcesz tabletkę?"
Ja wiem, że chciała być miła. Tym bardziej trudno było mi jej powiedzieć, że nie chcę, aby się mną tak interesowała. Jednak trzeba było widzieć wtedy moją minę!
Z tą panią zazwyczaj było właśnie tak - poświęcała mi za dużo uwagi. Czułam się, jakbym mieszkała u mamy, a przecież wyjechałam po to, by być niezależna. Jeśli nie wróciłam na noc do domu, pani wypytywała rano, gdzie byłam, i kazała się informować o wszystkich nieobecnościach. Powiedziałam jej, że nie ma takiej potrzeby i że nie powinna się martwić, o ile nie zniknę na tydzień, ale nie trafiały do niej takie argumenty. Chciała wiedzieć o każdym moim wyjeździe lub wyjściu na noc i już.
Wiedziała, kiedy zaczynam zajęcia i kiedy kończę, brr! Notowała sobie albo zapamiętała, nie wiem. Gdy raz odwołano zajęcia na 8 i mogłam wstać 1,5 godziny później, o szóstej trzydzieści pani przyszła do mojego pokoju; obudziłam się z jej twarzą nad moją. "Bożenko, czy nie zaspałaś?".
Cóż... wyniosłam się stamtąd po trzech miesiącach i od tamtego czasu już nigdy nie brałam mieszkań z właścicielami.

Komentarze

  1. Ta pani nie była 50+ tylko chyba 75+
    :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkam od 3 miesięcy w delegacji. Dom jest wynajęty u pana z wiekiem powyżej 80 lat... I mam bardzo podobny problem. A to wchodzi kiedy chce, zawsze musi sam sprzątać... Parę razy przychodził 6:00-6:30 by odkurzyć w mieszkaniu! Potrafił wejść do domu kiedy spałem i mnie obudzić tylko po to by powiedzieć, że napali w piecu około 23 by mi zimno nie było...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

10 najbardziej wkurzających zachowań współlokatorów.

Po całej tej masie wiadomości o Waszych współlokatorach jakie do nas nadesłaliście, wytypowaliśmy najbardziej wkurzające zachowania, Waszych współlokatorów. 1. Podłoga się klei, a pleśń w talerzach rośnie. Trzeba przyznać, że współlokator to nie perfekcyjna pani domu, ale jednak posprzątać po sobie by mógł. Ile razy już wymigał się ze swojej kolejki sprzątania? 5 upomnień żeby pozmywał to nadal mało? Karteczki nie skutkują, a my niestety nie znaleźliśmy na to jeszcze rozwiązania. 2. Łazienka to nie pokój, zwolnij ją czasem. Rano jest najgorzej, kiedy musisz godzinę czekać na łazienkę. Nawet upominanie się o jej zwolnienie nie zawsze działa. Próbowałeś wstawać pół godziny wcześniej? No tak, wtedy też już jest zajęta. Pozostaje Ci tylko czekać. 3. Ktoś zjadł moją owsiankę, czyli kradzież jedzenia. Kupiłeś sobie jogurt i czekasz na odpowiedni moment żeby go zjeść? Już za późno, Twój współlokator wziął go pierwszy. Na pytanie "Dlaczego?" odpowie Ci, że odkupi, a

Czas pandemii ze współlokatorami

Ze względu na pandemie musiałam wrócić do Krakowa i wynająć na szybko jakieś mieszkanie. Wiadomo rząd mówi, że koniec z koronawirusem to wszystkie firmy hulaj dusza koniec pracy zdalnej. Tak też było u mnie. Nowe mieszkanie  Wynajęłam super mieszkanko. Czyste, świetna okolica, ogromny pokój, dwie łazienki. W momencie gdy przywoziłam swoje rzeczy od tygodnia mieszkało tam dwóch facetów. Różnica między tym jak oglądałam mieszkanie a co tam finalnie zastałam była ogromna i tutaj już zaświeciła się lampka. W mieszkaniu syf, na podłodze z 2cm brudu, kurzu i nie wiadomo czego jeszcze. W łazience stoi zakiśnięte pranie. Na meblach kurz zmieszany z czymś co się zaczynało kleić. Stwierdziłam niech stracę, posprzątam, bo aż się chce rzygać. Wysprzątałam mieszkanie na błysk. W końcu pachniało i przede wszystkim było czysto. Zakupiłam oczywiście wszystkie środki do czyszczenia. Ku mojemu zdziwieniu do domu wszedł obecny lokator. Cześć cześć klasyczna gadka. W tym czasie ta osoba poinformowała mnie

Właścicielka mieszkania - Grażyna

Czytając sobie niektóre posty uznałam, że również chciałabym podzielić się moją historią. Miała ona miejsce rok temu, kiedy zaczynałam studia.  Zawsze wynajmowałam mieszkanie, bądź pokój z moim chłopakiem, jednak ówczesna sytuacja zmusiła mnie do szukania sobie pojedynczego pokoju i wiadomo jak to jest we wrześniu, takie w przyzwoitych cenach schodzą jak ciepłe bułeczki, także mając na uwadze ograniczony czas moich poszukiwań, dałam się złapać na piekło, które trwało jakieś pół roku, sama nie wiem jakim cudem wytrzymałam w tym miejscu TAKI KAWAŁ CZASU.  A więc jak już można się domyślić, nie traciłam czasu i wynajęłam pokój w pierwszym lepszym mieszkaniu, z właścicielką. Samotną cukrzyczką, bliżej 60-ki, ale jaką miłą! Już w dzień podpisania umowy poczęstowała mnie pierogami.  Piekiełko zaczęło się jednak dzień po wprowadzeniu się tam. Grażyna (tak ja nazwijmy). W noc kiedy miałam integrację z nowymi znajomymi, wróciłam o godzinie 1:30, nie pamiętam zresztą dokładnie. Cichut